Archiwum kategorii: Rok Spinningisty

Gdyby ktoś mnie zapytał kim jestem odpowiedział bym bez wahania: Wędkarzem. Moje życie związane jest z wędkarstwem odkąd tylko pamiętam. Wędkuję cały rok i chciałbym podzielić się z innymi tym jak wygląda mój wędkarski kalendarz. Co robię zimą, jak aktywny jestem wiosną, jak muszę podzielić czas latem i na co brakuje mi go jesienią.

Moim największym szczęściem jest rodzina, która podziela moją pasję. Żona ma taką sama korbę na punkcie wędkarstwa jak ja a córka lubi spędzać czas na świeżym powietrzu albo łowiąc, albo korzystając z uroków natury.

Dzięki temu naprawdę dużo czasu spędzam ( lub spędzamy nad wodą) i dzięki temu co roku moje wyniki wędkarskie mam wrażenie są coraz lepsze a moje wędkarstwo dąży do ideału. Oznacza to nie coraz większą ilość łowionych ryb, czy coraz bardziej wyśrubowane rekordy.

Jest to przede wszystkim coraz większa przyjemność jaką czerpię z wędkarstwa i coraz mniejsza „napinka” związana z wynikiem :)

Mam nadzieję, że zbiór tych tekstów Ci się spodoba.

Rok Spinningisty część pierwsza. Styczeń.

To jeden z najtrudniejszych ,jeśli nie najtrudniejszy dla mnie, wędkarski miesiąc. Mieszkam na południu Polski i pstrągów jeszcze nie można łowić. Z wypraw na trocie wyleczyłem się już dawno temu. Pozostały do łowienia zimowe klenie, jazie i okonie. Łatwo więc nie jest. Nie ma co jednak marudzić trzeba przetrwać ten miesiąc i dobrze go wykorzystać 🙂

Porządki.

Zaczynam zazwyczaj pierwszego stycznia, od porządków w sprzęcie. Jeśli impreza sylwestrowa nie była zbyt huczna, cały dzień poświęcam na rozbrojenie wszystkich wędzisk, czyszczenie przelotek, blanków uchwytów. Dodatkowo wyciągam wszystkie pudła, skrzynie i torby z przynętami i staram się to choć wstępnie ogarnąć.

Sprawdzam też wszystkie ciuchy wędkarskie. Kurtki, spodnie, kominy, rękawiczki, skarpetki. Każdy detal. Nie chcę mieć niespodzianek, przed kolejnymi wędkarskimi wypadami.

Przy okazji robię listę rzeczy, które muszę zakupić. Zawsze na którymś kołowrotku trzeba wymienić plecionkę, dokupić fluorocarbony i żyłki na przypony, agrafki, krętliki … Sprawdzam wszystko.

Na bok odkładam rzeczy, których dawno nie używałem. Te lądują do sprzedaży na wszelkiego rodzaju grupach społecznościowych i portalach aukcyjnych.

Szczerze każdego zachęcam by w tym okresie zrobić taki remanent w sprzęcie. Mi bardzo pomaga w tym by później szybciej i łatwiej wybrać się na ryby i być naprawdę przygotowanym do sezonu.

Nie oszukuję się, że uda się to wszystko zrobić jednego dnia. Trzeba jednak zacząć i pod koniec tygodnia zazwyczaj cały ten bałagan mam jako tako poukładany.

Wypady nad wodę.

Całe szczęście styczeń to nie tylko porządki ale i łowienie.

Tak jak wspomniałem wyżej w styczniu właściwie do wyboru mam tylko trzy gatunki. Jazie i klenie o tej porze roku to niełatwa zdobycz. Żerują albo bardzo chimerycznie albo „odpalają” dosłownie na godzinę i trzeba być w odpowiednim miejscu o odpowiedniej porze by coś ciekawego złowić.

Ryb tych zazwyczaj szukam w Odrze (do niej mam bowiem najbliżej). Jeśli mam mieć jedno czy dwa brania to chciałbym by ryby były jak największe. Dlatego łowię zazwyczaj w okolicy głębszych miejsc, zastoisk czy wstecznych prądów. Wybieram jednak te miejsca, gdzie jest już wyraźny nurt. Przynęty oczywiście prowadzę wolno lub bardzo wolno staram się też by były cały czas jak najbliżej dna.

Okoni szukam już w samych zastoiskach, na wodzie niemal stojącej. Są zazwyczaj obok jazi i kleni.

Świetnymi styczniowymi łowiskami okoni są starorzecza. Przy temperaturach jakie teraz panują, nie ma na nich „grama” lodu a wędkowanie jest nader przyjemne. To właśnie teraz, nawet w małych niepozornych miejscach trafiam naprawdę ładne garbusy.

Dodatkowo do dyspozycji są jeszcze kanały. Mam jednak wrażenie, że w styczniu dużego okonia na kanale mega trudno złowić. Można czasem fajnie pobawić się z drobnicą i licząc na statystykę po przerzucaniu kilkudziesięciu trafić na ładną rybę, ale zdarza się to niezmiernie rzadko.

Zimowy Kanał
W okolicach mostów zawsze grupują się ryby.

Jest jeszcze jedna ryba, którą w styczniu łowię. Niestety łowisko, które mam do dyspozycji nie grzeszy urodą, dlatego bywam tam raczej rzadko. Ryba o której piszę to pstrąg tęczowy.

Łowisko należy do typu „Put and Take” a co za tym idzie ryby głównie można tam spotkać po zarybieniu. Tych zaś w styczniu jest bardzo mało a tęczaki, które pozostały w rzece, są mocno przepłoszone a często i pokłute. Nie są to łatwe ryby do łowienia ale dzięki temu można sobie zrobić niezły trening przed rozpoczęciem sezonu na pstrągi potokowe. Przetestować sprzęt, wybrać przynęty, ułożyć podstawowe pudełka.

Wykonywanie przynęt

Kogut na sandacze
Gotowy, klasyczny sandaczowy kogut.

Styczeń to również dla mnie czas uzupełnienia pudełek z kogutami i jigami. Dużo łowię na ten rodzaj przynęt i dużo też frajdy sprawia mi ich przygotowywanie. Dlatego tez wieczorkiem, kiedy już ucichnie za oknem gwar dnia chętnie siadam przy imadle. Nie muszę się spieszyć, mam kontakt z wędkarstwem i naprawdę w ten sposób odpoczywam. Wierzę, że wielu wędkarzy w tym czasie robi woblery, błystki, czy tak jak ja koguty lub jigi. To naprawdę kapitalna sprawa. Frajda ze złowienia ryby na własną przynętę też jest spora. Tutaj znajdziesz teksty o robieniu przynęt.

Pod koniec miesiąca wracam też do pudełek z gumami. Lubię czasem je trochę tuningować. Zmieniam kąty ustawienia ogonów, niektórym trochę pozmieniam kolorystykę albo powklejam oczy lub grzechotki.

Malowanie główek.

W styczniu też przygotowuję główki jigowe. Wprawdzie staram się to robić na bieżąco, ale nie ma się co oszukiwać, zawsze w pudełkach znajdzie się kilka garści ołowiu, który trzeba pomalować.

Robię to z dwóch powodów.

Po pierwsze uważam że kolor główki naprawdę ma znaczenie i że główka jigowa jest nie tylko obciążeniem do haczyka i przynęty ale też integralną jej częścią.

Po drugie zaś  pomalowane główki nie pokrywają się tlenkiem ołowiu. Substancją zabójczą dla naszego organizmu. Dbam też zatem przy okazji o moje zdrowie.

Robienie główek wolframowych.

Od kilku lat coraz częściej łowię na wszelkiego rodzaju pstrągowe „robactwo”. Imitacje larw, pędraków, żuków czy dżdżownic. Do zbrojenia tych przynęt używam bezzadziorowych haków z wolframowymi główkami. Robię je samodzielnie bo wychodzi to taniej oraz mam kontrolę nad jakością użytych materiałów. Rynek tego typu główek jest w Polsce niewielki więc można też trafić na badziewie.

Podczas robienia główek, wiązania przynęt czy sprzątania często towarzyszy mi córka lub / i żona. Zawsze to pretekst do spędzenia razem czasu, pogadania itp. 😉
I tak to mija mi styczeń. Wydawało by się miesiąc zupełnie nie wędkarski. Jeśli jednak dobrze się go spożytkuje będzie to procentowało przez cały niemal rok.