Mało znam osób, które mogły by spędzić tyle czasu nad wodą, wędkując ile by chciały. Zazwyczaj mamy do dyspozycji jeden dzień weekendu (nie koniecznie każdego), może co jakiś czas wyrwany urlop w środku tygodnia.
Wielu z nas jednak nie raz i nie dwa razy w tygodniu zastanawia się:
Jak złowić sandacza?
Jest jeszcze wieczór! Kiedy już podołamy wszelkim obowiązkom zawodowo rodzinnym, dzieci śpią (o ile są), żona bądź dziewczyna, przywdziewa sportowy strój by w podskokach wylewać siódme poty z jedną z modnych fit lady, my wymknijmy się z domu i choć dwie godzinki spędźmy szukając wieczornego sandacza.
Najbliższym łowiskiem, które daje mi możliwość złowienia ryby jet kanał i od jakiegoś czasu jest to moje główne nocne łowisko.
Co zabrać ze sobą na wieczorne i nocne wędkowanie?
Sprzęt ograniczam do minimum. W torbie 0.7l wody, jakiś słodycz na „małego głoda”, latarka czołowa. Jedno, maksymalnie dwa pudełka. Łowię maksymalnie dwie, trzy godziny, więc zabieranie kilkudziesięciu przynęt nie ma sensu. Rozwieracz, szczypce do uwalniania ryb, nożyczki z zadziorami do kółek łącznikowych, mały nożyk, ściereczka.
Do tego podbierak i oczywiście wędka; jedna.
Jakie przynęty na nocnego sandacza?
Na, krótkie, szybkie, nocne wyjścia na sandacza, wybieram tylko najpewniejsze, sprawdzone przynęty. Przede wszystkim gumy, kilka kogutów, dwa trzy woblery.
Staram się by przynęty przede wszystkim różniły się pracą.
Obok klasycznych kopyt, które oprócz tego, że zamiatają ogonem również kolebią się na boki, zabieram wąskie drobno pracujące gumy, twistery oraz jaskółki.
Woblery wybieram te o drobnej, lusterkującej pracy, pływające. Koguty raczej cięższe niż gumy w kolorach fluo i naturalnych.
Tak „uzbrojony” wyruszam na upatrzone miejsce. Czasu na łowienie jest mało, więc staram się wieczorem nie zmieniać stanowiska. Jeśli łowię w okolicach śluz i mostów, wtedy jeszcze kawałeczek się przespaceruję po utwardzonym gruncie. Jeśli łowię w dzikich miejscach; stoję w miejscu. Po pierwsze niebezpiecznie nocą pałętać się po śliskim gliniastym terenie, łazić po kamieniach bądź przedzierać się przez nadbrzeżne chaszcze. Po drugie płoszy to ryby. A te…
…zazwyczaj przebywają blisko brzegów. Większość brań miałem albo spod przeciwległego brzegu albo „pod nogami”. Dlatego szczególną uwagę zwracam na obłowienie brzegów, betonowych umocnień, traw „wchodzących” do wody. Wszelkiego rodzaju miejscówek gdzie wieczorem gromadzi się drobnica, a za nią przypływają sandacze.
Jeśli nad wodą jestem jeszcze przed zmrokiem to zaczynam klasycznie od gumy i koguta. Łowię z opadu, dość ciężko i agresywnie. Wraz z zapadającymi ciemnościami zaczynam łowić lżejszymi główkami a po zmroku częściej sięgam po woblera. Staram się łowić precyzyjnie. Dokładnie, systematycznie przeczesuję wodę. Co jakiś czas zmieniam rodzaj przynęty, bądź ciężar główki.
Kiedy jest już całkiem ciemno staram się łowić bliżej powierzchni bądź w toni wody. Używam do tego nie tylko woblerów ale również gum i to prowadzonych jednostajnie tak jak woblera. Bez podszarpywania bez zbędnego pośpiechu ale tak by praca przynęty była dobrze wyczuwalna. Staram się tez obserwować wodę. Czasem na powierzchni pojawiają się charakterystyczne wiry powstałe po atakach sandacza. W takie miejsca staram się po łuku wprowadzić przynętę. Jeśli woda w kanale mocniej płynie uda się to zrobić, jeśli prawie stoi tylko mocno pracujące gumy da się tak precyzyjnie podać w okolice żerujących ryb.
Jeśli sandacze nie biorą sięgam po ciężkie główki, jaskółki i koguty. Czasem, wbrew pozorom mocne uderzenie o dno 18g ołowiu nawet na 2m wodzie potrafi obudzić jakąś rybę i uratować wyjazd.
Zawsze na kanale stosuję przypony. Metalowe, albo z grubego fluorocarbonu. Dno w pobliżu brzegów to betonowe płyty, zwaliska kamieni albo bryły betonu z kawałkami metalowych elementów. Przypon chroni plecionkę przed przecieraniem i zapobiega nie tylko niepotrzebnym stratom przynęt ale też i zerwaniu ryby.
Szczerze polecam oderwać się od fotela i telewizora. Nawet w kiepską pogodę choć na godzinkę czy dwie wybrać się wieczorem nad wodę. To jedne z lepszych godzin żerowania ryb i nawet krótki wypad potrafi obdarzyć rybą.
Cechą talentu jest niemożność pisania na zamówienie… Poza tym to Zgadzam się z Tobą w 100 i popieram zawarte poglądy w soposb pro-subiektywny 🙂 E. Zegadłowicz.
Fajnego masz bloga i ciekawe na nim treści czy na serwerze wszystko sie zmieści ? pięknie frazujesz słowa zmuszasz przy tym do myślenia tym komentarzem życzę powodzenia 🙂
Doceniam twoje teksty i prawie wszystkie chłonę migiem, dziękuję za link z komentarza, on jest rankingowym dźwigiem.
Czy wiesz, że tworzysz ciekawe i oryginalne treści, wkład jaki wnosisz w społeczność blogową zasługuję na podziw i szacunek. Dzięki!