Ciemna strona No Kill. Czyli „Nie zabieram, to mi wolno”

Od kilku lat obserwuję pewnego rodzaju zjawisko wśród wędkarzy, którzy nie zabieranie ryb potraktowali wymówkę do jawnego łamania przepisów. Jest to dla mnie tym bardziej przykre, że wśród nich znajdują się i przedstawiciele dużych firm wędkarskich i działacze okręgów PZW i nawet wędkascy celebryci. Co więcej zjawisko to jest coraz częstsze i coraz rzadziej piętnowane przez uczciwych wędkarzy. Z tego to powodu, wyciągnąłem ten tekst z szuflady (napisany leżał tam już od dwóch lat), poddałem korekcie i postanowiłem opublikować.
Opublikować wstydliwą listę grzechów, nas wędkarzy, którzy zamiast dbać o polepszenie rybostanu naszych wód, często podczas  wędkowania łamiemy najbardziej elementarne przepisy i co gorsza poprzez rozgłaszanie tego promujemy tego typu zachowania.

Celowe łowienie ryb w czasie trwania okresu ochronnego.

Zacznijmy od przepisów a zapis dotyczący okresu ochronnego jest niezwykle prosty:

„Niedozwolony jest połów ryb i raków w okresach ochronnych …”

Oznacza to, że w czasie, kiedy ustawodawca wyznaczył okres ochronny danego gatunku nie możemy go łowić. Wydawało by się, że to takie proste. Okazuje się jednak że nie.

Wielu wędkarzy za nic ma sobie okresowy zakaz połowu.

W grudniu czy styczniu co bardziej niecierpliwi z premedytacją łowią pstrągi potokowe. Nad dobrymi pstrągowymi rzekami a muszkarze prześcigają się ze spinningistami. Do wody lecą najlepsze pstrągowe woblery i wymuskane streamery. Np w moim rodzimym okręgu jest zakaz spinningu w czasie okresu ochronnego pstrąga, więc wędkarze szybko wykupują zezwolenia na okręgi sąsiednie i tam radośnie łowią pstrągi nie zważając na obowiązujące przepisy. Co więcej są wśród nich tacy, którzy udzielają się w okręgu PZW, pełnią funkcje w swoich kołach. Są też tacy, którzy reprezentują okręg na zawodach wędkarskich wysokiej klasy. Wstyd mi, że należę do tego samej organizacji co oni. Wstyd mi kiedy widzę patrzących z niechęcią na rejestrację mojego samochodu wędkarzy z sąsiednich okręgów.

W styczniu Ci, którzy jeszcze nie wyłowili się jesiennych sandaczy radośnie przedłużają sobie sezon na miesiące zimowe. Znalezione pod koniec legalnego sezonu ryby, łowione są dalej z premedytacją czasem i do marca, zanim zejdą na tarliska. Sandaczowe gumy penetrują dno na zimowiskach. Konkurencja mniejsza a łowienie cały czas wspaniałe!

W kwietniu po płyciznach jezior spacerują „wędkarze” uzbrojeni w mocny sprzęt, zabezpieczający linkę główną metalowymi przyponami, do agrafki przypięte 15 cm gumy, ciężkie jerki i duże wahadłówki.

W tym samym miesiącu nad wieloma rzekami inni „łowcy” uganiają się za boleniami, są miejsca gdzie przez cały miesiąc słychać tylko świst daleko posyłanych ciężkich boleniowych woblerów i szum szybko zwijanej plecionki czy żyłki.

Czasem niestety muszą dzielić się łowiskiem z sumiarzami, którzy od marca okupują większe polskie rzeki. I nie mówię tu tylko o zestawach stacjonarnych „dyskretnie” umieszczonych w pobliżu tarlisk. Mówię tu o odgłosach kwoka niosących się po wodzie konkurujących z dźwiękami budzącej się do życia wiosennej przyrody.

I niestety mógłbym wymieniać dalej 🙁 a wędkarskich sposobów na łamanie prawa mamy wszak więcej i nie chciał bym ich pominąć.

Łowienie w miejscach niedozwolonych.

Tu zdecydowanie, królują wszelkiego rodzaju, śluzy, zapory, budowle hydrotechniczne, oraz oznaczone tarliska ryb. Zwłaszcza te pierwsze przez cały rok są siedliskiem wielu gatunków ryb. I przez cały sezon okupowane są przez wielu wędkarzy, którzy za nic mając przepisy upodobali sobie tego typu łowiska. Muszą się swoimi miejscówkami dzielić z kłusownikami, którzy z tego typu miejsc pozyskują rybie mięso. Jest to mego przykry widok, kiedy widzi się zgrupowanie „wędkarzy”, którzy jedni pakują ryby do reklamówek a drudzy wieczorem po powrocie z ryb wstawiają zdjęcia na grupy wędkarskie Facebooka. Jedni drugim nie przeszkadzają, ani jedni ani drudzy nie zadzwonią do służb by zgłosić wykroczenie. Wszak i jedni i drudzy zdają sobie sprawę iż łamią obowiązujące prawo. Ze względu na zgrupowania ryb popularna bardzo jest tam jedna technika… O tym jednak w kolejnym akapicie.

Łowienie ryb niedozwolonymi technikami.

Wspomniałem powyżej o jednej najpopularniejszej technice „łowienia”. Mam na myśli łowienie na szarpaka. Technika, którą widzimy głównie właśnie w pobliżu wszelkiego rodzaju budowli wodnych, a także w jesiennych zimowiskach ryb. Kiedyś kojarzyła mi się ta technika z typowymi kłusownikami, którzy pozyskiwali mięso wszelkimi dostępnymi metodami. Niestety nad wodą można już spotkać wędkarzy świetnie ubranych, z dobrym sprzętem, którzy często choć bardziej subtelnie to stosują tę właśnie technikę. Co więcej jesienią na zaporówkach również spotkać można takich, którzy łowią w ten sposób. Jakże to dziwny widok kiedy na dobrej łodzi, wyposażonej w dobry silnik, dużą echosondę ląduje co jakiś czas dziwnie zahaczona ryba, jedna, druga, trzecia…

Z przykrością muszę tu również wspomnieć o wędkarzach muchowych. Niestety są tacy, którzy zachłysnąwszy się metodą żyłkową zapomnieli całkowicie o przepisach. Świst zestawów żyłkowych, które podają na kilkanaście metrów przynęty to już codzienność na wodach krainy pstrąga i lipienia.  Chęć złowienia ryby jest tak silna, a techniki tradycyjne „za trudne” że niestety część muszkarzy posuwa się do łamania elementarnych przepisów definiujących tę metodę.

Łowienie o niedozwolonej porze.

Wydawało by się, że temat mało istotny, dotyczący niewielkiej ilości wędkarzy, jednak niestety i tu niektórzy koledzy o kiju w pogoni za trudnymi rybami zapominają o przepisach. Mam na myśli  połów w nocy ryb łososiowatych. Przepisy pozwalają nam na rozpoczęcie wędkowania godzinę przed wschodem i zobowiązuje nas do zakończenia wędkowania najpóźniej godzinę po zachodzie słońca. Są jednak gatunki, które są duża bardziej aktywne w nocy niż w dzień. Są to głównie głowacice, trocie i łososie. Tajemnicą poliszynela jest że wiele pięknych ryb łowionych jest po prostu w nocy. Zdjęcia, które oglądamy w „internetach” często bardziej pasują do nocnych połowów sandaczy, a w opisach często przewija się zdanie, że ryby wzięły tuż przed wschodem lub tuż po zachodzie słońca. Przykre to ale prawdziwe.

Niedozwolone zbrojenie przynęt.

I tu też my wędkarze potrafimy się „popisać” Przepisy dotyczące ilości haczyków (kotwic) służących np. do uzbrojenia woblera, żywca, czy sumowego teasera, nie pozostawiają żadnych wątpliwości. Cóż z tego kiedy patrząc jakich zestawów używają łowiący sumy w Polsce, czasem trudniej znaleźć zestaw zgodny z regulaminem niż taki, którego używać nie wolno.

Podobna sytuacje niestety ma miejsce, gdy wybierzemy się na ryby w miejsca gdzie stosować można tylko haki bezzadziorowe.

Wystarczy wyłowić urwaną przez innego wędkarza przynętę, zdjąć zaczepionego na drzewie woblera i okazuje się, że usunięte, lub zagięte zadziory to wielka rzadkość

I choć mógłbym wymieniać dalej pozwolę sobie zakończyć już tę listę wykroczeń.

Napisałem ten tekst i odważyłem się opublikować, przede wszystkim z powodu lawiny narzekań na stan naszych wód. Z powodu niekończących się utyskiwań na działalność PZW, z powodu zrzucania winy na rybaków, kormorany i kłusowników.

Jak jednak mamy to zmienić skoro rzesze wędkarzy w całej Polsce łamią prawo. Począwszy od szarego „Kowalskiego” poprzez działaczy PZW a na celebrytach wędkarskich kończąc.

I żeby być uczciwym i mi zdarzyło się wrzucić przynętę tam, gdzie nie powinna ona wylądować czy użyć nieregulaminowej przynęty, ale nie będę wciskał ludziom kitu, że to dobre że to nie ma znaczenia bo przecież skoro nie zabieram to mi wolno!

Marek

2 komentarze do “Ciemna strona No Kill. Czyli „Nie zabieram, to mi wolno””

  1. Nie ma co się oszukiwać, większość „no killowców” ma parcie na szkło większe niż mięsiarze na mięso. Myślą, że skoro wypuszczają ryby to wszystko im wolno. A prawda jest taka, że posuną się bardzo daleko oby tylko zrobić dobre zdjęcie…. Takie to uroki no kill

    1. Niestety problem szerokiej grupy wędkarzy. W dużej mierze, również tych, którzy ryby zabierają a ” No Kill” stosuję tylko wtedy gdy łamią prawo ale, potrzebują jakiejś wymówki do tego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.